,,Są chwile, gdy przez szklane ściany klatki widzę rozmazaną sylwetkę innego siebie. Nie tego którym jestem, a którym chcę być. Szaleńczo biega z miejsca do miejsca, uparcie starając się coś zrobić. Nie przejmuje się porażkami, poprostu biegnie dalej bez oglądania się za siebie. Chcę być jak on. Gdy słyszę jego wołający mnie głos ー Choć! Walcz i bez względu na wszystko przyj przed siebie! ー unoszę pięść aby przebić ścianę, ale w ostatniej chwili opuszczam ją z rezygnacją, przypominając sobie, że prawdopodobnie i tak mi się nie uda. Po co próbować, gdy z góry zna się wynik. Nie jestem nim. Jestem tylko sobą."
Historia o dwujce dzieci, które uratowały rodzinę przed śmiercią w czołowym zderzeniu z tirem, trafiła do wiadomości publicznej, szybko zdobywając rozgłos i uznanie mieszkańców. Dzięki temu ojciec z całą pewnością dowiedział się o miejscu naszego pobytu. Lepiej mogli byśmy go o tym uświadomić, chyba tylko wysyłając mu szczegółową mapkę z dołączonymi kluczami od mieszkania.
Bohaterska Komisja Bezpieczeństwa Publicznego, zdecydowała się wykorzystać nasz talent, szkoląc nas na bohaterów. Założono organizację, przygotowującą do bohaterstwa dzieci, o szczególnie silnych umiejętnościach. Jej celem było wyszkolenie nowego pokolenia, którego siła w przyszłości stanie się niezbędna do utrzymania pokoju. O jej istnieniu wiedziała jedynie wąska grupa ludzi. Powód ku utrzymaniu tego w tajemnicy był prosty. Gdyby ktoś podał istnienie organizacji do wiadomości publicznej, wielu troszczących się o przyszłość swoich pociech rodziców, zrobiłoby wszystko aby ich dzieci się do niej dostały, bez względu na to czy posiadały one silny dar, czy też nie.
Odrzucenie decyzji komisji byłoby trudne, jeśli nie awykonalne, dlatego po trudnej rozmowie z mamą, podaliśmy swoją odpowiedź na ich zaproszenie. Organizacja obiecała objąć moją rodzinę opieką pieniężną, dzięki temu mama mogłaby spokojnie odpoczywać w domu, nie martwiąc się o to, czy nie zabraknie jej w tym miesiącu pieniędzy na spłacenie czynszu. Dostawała pensję, przysługującą jej na zwolnieniu macierzyńskim, ale nie była ona wystarczająco duża, aby zapłacić za wynajem i jednocześnie utrzymywać dwujkę, a już w niedalekiej przyszłości trójkę ludzi.
Był tylko jeden warunek - pozostawienie za sobą dotychczasowego życia. Aby stało się to możliwe, pierwszy rok miałem spędzić poza domem, nie windując się i nie utrzymując kontaktu z mamą. To właśnie on był powodem naszego wachania. Jak mógł bym ją zostawić, szczególnie teraz, gdy w ciągu najbliższych kilku tygodni na świat miała przyjść moja siostra. Nie będzie mnie prz jej narodzinach. Nie potrzymam jej na rękach. Nie usłyszę pierwszego słowa i nie pomogę postawić pierwszego kroku... Tylko jeden warunek, to brzmi tak banalnie, ale przecież nie jeden dorosły, nie potrafiłby się na coś takiego zdobyć.
Siedziałem na łóżku oparty o ścianę, z kolanami podciągniętymi pod brodę. Pokój, jak i reszta mieszkania, był użądzony w tradycyjnym stylu japońskim. Zamknąłem oczy, próbując znalźć odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Nie wiedziałem od czego właściwie powinienem zacząć. Było zbyt wiele spraw kończących się znakiem zapytania. Co ojciec zamierza teraz zrobić, wrócić tu? A może z góry założy, że teraz gdy pojawiła się ku temu szansa, zgłosimy przemoc domową, tym samym skazując go na kilka lat więzienia i zakaz dalszego wykonywania zawodu bohatera. Szczerze mówiąc, gdyby to ode mnie zależało, ten mężczyzna już dawno gniłby w więzieniu. Nigdy nie wybaczę mu tego, co nam zrobił. Ale ostateczna decyzja należy do mamy, a ona nigdy nie zgodziłaby się na to. Nie zależnie od tego jak długo ją przekonywałem, ona niewzruszenie stała przy swoim. Co jeśli pod moją nieobecność wróci tu i zrobi im krzywdę? W ciągu najbliższych dziesięciu dni wyjadę do oddalonego stąd o ponad tysiąc kilometrów ośrodka, na wyspie Nabu. Bez żadnej formy kontaktu przez cały rok. Pewnie nawet nie dowiedział bym się, gdyby ten facet tu przyjechał i wszystkich pomordował. Oplotłem nogi rękami, przyciągając je do siebie. Jak mam zebrać myśli, aby wyrazić to co czuję i porozmawiać z mamą jeszcze przed wyjazdem? Szczególnie teraz, gdy nie potrafiłem jej nawet spojrzeć w oczy.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Westchnąłem głośno z irytacją. Miałem nadzieję, że mama wyłapie subtelne ,,nie teraz". Naprawdę nie miałem ochoty na jakąkolwiek konfrontację. Najwyraźniej nie zrozumiała aluzji, bo bezceremonialnie usiadła na moim łóżku, obejmując mnie ramieniem.
ー Wszystko w pożądku? ー spytała uśmiechając się delikatnie. Posłałem jej niezadowolone spojrzenie. Trudno było stwierdzić, czy naprawdę nie zauważyła mojego chumoru, czy też celowo go ignorowała.
ー Świetnie. Nigdy nie było lepiej ー mruknąłem ironicznie. Odwróciłem głowę z uporem wpatrując się w okno. Kobieta westchnęła ciężko. Gdy już myślałem, że w końcu zostawi mnie samego, poczułem jak jej dłoń zaciska się na moich policzkach i wykręca moją twarz w swoją stronę. Chciałem zaprotestować, ale powstrzymało mnie jej intensywne spojrzenie. Patrzyła się tak na mnie przez dobre kilkanaście sekund, zanim w końcu rozluźniła uścisk.
ー Jeśli powiesz mi co cię trapi, będzie ci łatwiej ー powiedziała spokojnie, nie spuszczając ze mnie wzroku. Strzepnąłem jej rękę, posyłając jej wściekłe spojrzenie.
ー Zostaw mnie w spokoju. Jaki jest w tym wogóle sens? Bez względu na to czy ci powiem, czy też nie, absolutnie nic się nie zmieni ー zacisnąłem ręce w pięści, wpatrując się ze wściekłością w jej spokojne oczy
ー Mogę to powtarzać ile chcę, a ty i tak nie zgłosisz na policję przemocy domowej. Po co mam gadać do ściany. Z resztą co to wogóle było za pytanie, oczywiście że nic nie jest w pożądku. Jak niby miałoby być? Martwię się, to nie oczywiste?! ー wyplówałem z siebie słowa z zawrotną prędkością, z każdą chwilą coraz bardziej podnosząc głos. Z tyłu mojej głowy pojawiła się myśl, że przesadzam, ale całkowicie ją zignorowałem, dając upust emocjom.
ーSkąd mam niby wiedzieć czy on tu nie przyjdzie pod moją nieobecność i czegoś wam nie zrobi? A ty poprostu dasz mu się znowu bić! Zresztą nawet gdybym tu był nie wiele by to zmieniło. Tylko bym stał i patrzył jak zwykle, gdy ten psychol cię okłada. O co z tym wszystkim wogóle chodzi?! Dlaczego ty wciąż go bronisz? Gdybyś wcześniej zdecydowała się uciec nie przechodzili byśmy przez to wszystko, a ja pewnie nie musiał bym tam teraz jechać! Zrozum wreszcie że to psychopata i zostaw go! Właściwie to rób co chcesz, skoro on jest ważniejszy niż ja, ale nie pociągaj mnie chociaż za sobą!!! ー Skończyłem krzyczeć, starając się uspokoić oddech. Kobieta tylko patrzyła się na mnie z tym samym poważnym wyrazem twarzy. Spuściłem wzrok na podłogę. Nie chciałem na nią nakrzyczeć. To ona cierpiała najbardziej w całej tej pokręconej sytuacji.
ー Przepraszam ー mruknąłem cicho. W pokoju zapanowała nieprzyjemnie dłużąca się cisza, zakłócana jedynie przez padający za oknem deszcz.
ー Żałujesz że uratowałeś tamtych ludzi? ー spytała czarno-włosa, w końcu przerywając milczenie.
ー Thy, serio to wszystko co masz mi teraz do powiedzenia? ー kobieta milczała, czekając na odpowieź na jej pytanie. Westchnąłem ciężko, na powrót kładąc brodę na kolanach.
ー Nie. Oczywiście że nie, tylko... ー zawachałem się ー Z resztą, to nie ja ich uratowałem tylko ten chłopiec z czerwonymi skrzydłami ー dodałem, zmieniając temat.
ー Tylko co? ー Najwyraźniej mama nie miała zamiaru mi odpuścić.
ー Tylko boję się i nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić ー Wyrzuciłem z siebie na jednym wydechu ー Proszę, zadowolona jesteś teraz? ��� W odpowiedzi kobieta uśmiechnęła się, jak gdyby właśnie udało jej się wygrać. Czasami miałem wrażenie, że nie ma 24-ech lat, a 10.
ー I jak, lepiej? ー spytała przyjaźnie, zakładając mi grzywkę za ucho. Kiwnąłem nieznacznie głową. Było mi wstyd za to, jak rozładowałem na niej swoje emocje.
ー Wiesz ー powiedziała po chwili ー Są rzeczy, na które poprostu nie mamy wpływu. Pytanie nie brzmi, czy będziesz kochał, cierpiał, marzył i umrzesz. Chodzi o to co pokochasz, dlaczego będziesz cierpiał, o czym będziesz marzył i jak umrzesz. Taki jest twój wybór. Nie możesz wybrać celu, jedynie drogę, która do niego prowadzi. Naucz się akceptować świat takim, jaki jest. Gdy już ci się to uda, będziesz w stanie wiele osiągnąć ー słuchałem jej w skupieniu. Raz na jakiś czas, szczególnie w momentach, kiedy zaczynała się o mnie martwić, włączał jej się mod prawienia mądrości. Nie przeszkadzało mi to, właściwie to lubiłem słuchać co ma mi do powiedzenia. Wówczas wszystko zdawało się robić jaśniejsze. Nie łatwiejsze, czasami wręcz nawet bardziej skomplikowane niż wcześniej, ale przyszłość przestawała być taka zamglona. Co więcej, była to kolejna oznaka tego, że wracała do siebie. Zaczęła się już uśmiechać, nie tak jak kiedyś, ale tamten beztroski uśmiech pewnie już nigdy nie wróci.
ー Jednej rzeczy nie rozumiem ー mruknąłem uśmiechając się smutno ー Przed chwilą wytknąłem ci wszystkie brudy, które akurat przyszły mi do głowy, a ty jak gdyby nigdy nic, uśmiechasz się i rozmawiasz ze mną spokojnie. Nie jesteś na mnie zła? ー
ー Ah, właściwie... ー kobieta zaśmiała się niepewnie, drapiąc się po karku z zakłopotaniem ー Tak jakby, na to właśnie liczyłam ー posłałem jej pytające spojrzenie
ー Miałam nadzieję, że uda mi się sprowokować cię jakoś do wyżucenia z siebie wszystkich emocji. Zawsze najpierw tłumisz w sobie wszystkie emocje, idąc beztrosko przez życie, ale gdy jest ich już zbyt wiele, zaczynasz się zadręczać. Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień, aż w końcu wybuchasz, wściekasz się i odreagowujesz, a gdy już się uspokoisz, cykl zaczyna się od początku. Przez ostatnie miesiące coraz bardziej zamykałeś się w sobie, więc zaczęłam się już trochę martwić ー
ー O...ー wykrztusiłem, nie wiedząc co innego mógł bym powiedzieć. Nigdy nie myślałem, że jestem aż tak przewidywalny.
ー Co do twojego taty ー powiedziała w zamyśleniu opierając głowę o ścianę ー To wszystko nie jest takie proste, jakim mogłoby się wydawać. Chyba najlepiej byłoby wyjaśnić ci to od początku, choć szczerze mówiąc, miałam zamiar opowiedzieć ci o tym, gdy już będziesz starszy, ale chyba nie mam wyboru ー przymknęła oczy, starając się zebrać myśli ー Widzisz, ludzie nie stają się źli sami z siebie. Twój ojciec bardzo długo walczył. Jestem pewna, że na swój własny sposób robi to nawet teraz. Poprostu... Bez względu na to, kim się stanie, zawsze będzie się za nim ciągnąć jego przeszłość ー Uniosłem brew pytająco.
ー Twojego ojca wychowywała tylko jego mama. Nie wiem co ją do tego skłoniło, ale zajmowała się zaopatrywaniem i zdobywaniem informacji dla przestępców. To bardzo ryzykowne zajęcie, bo gdy już raz wejdziesz do półświatka, nie ma z tamtąd powrotu. To były czasy młodości All mighta, więc przestępczość utrzymywała się na jeszcze niższym poziomie niż teraz. W dużym skrócie, nie powodziło im się. Całą frustracje i złość rozładowywała na twoim tacie ー
ー Tak, jak on teraz na tobie? ー spytałem uśmiechając się cierpko. Kobieta pokręciła przecząco głową
ー Było znacznie gorzej. Twój tata wciąż ma blizny po przepalaniu skóry papierosami i uderzeniach metalowym prętem ー zadrżałem lekko.
ー Przepraszam. Oszczędzę ci reszty szczegółów. Gdy twój tata miał dwanaście lat, jego nauczyciele zaóważyli rany na jego ciele. Jego matka trafiła do więzienia, a on, ponieważ nie miał innych krewnych, następne sześć lat spędził w domu dziecka. Tak naprawdę, nigdy nie ciągnęło go do zostania bohaterem, ale był to jego własny sposób na przeciwstawianie się przeszłości. Nie skończył żadnej akademii bohaterskiej, więc nie mógł liczyć na coś więcej, niż zostanie pomocnikiem w jednej z pomniejszych agencji bohaterskich. Gdy go poznałam, miał 22 lata, a ja siedemnaście. Szybko się w sobie zakochaliśmy. Był charyzmatyczny, odpowiedzialny, przystojny, a w dodatku był bohaterem. A ja, cóż. Ja byłam młoda. Niedługo potem zaszłam z tobą w ciąże. Mógł mnie zostawić, w końcu znaliśmy się ledwie pół roku, ale nie zrobił tego. Myśle, że to co odczówamy, nie jest nawet jedną czwartą ciężaru, który on nosi ー
ー I to niby, ma go jakkolwiek usprawiedliwiać? ー spytałem z niedowieżaniem. Kobieta pokręciła głową.
ー Nie po to ci o tym mówię. Chcę tylko, żebyś spróbował go zrozumieć ー Rzeczywiście, teraz wszystko zaczynało mieć sens. Jego nagła zmiana i cała ta agresja. Jednak, ku własnemu zdziwieniu odkryłem, że nie jest mi go ani trochę żal.
Do tej pory, całą winę za nieszczęścia które nas spotykały, zrzucałem na ojca. Ale jeśli jest tak, jak mówi mama, to kto jest temu wszystkiemu winien? Jego matka? A może ludzie, których ona spotykała wcześniej? Gdzie się zaczyna to błędne koło? Przygryzłem dolną wargę, starając się poukładać w głowie, natłok informacji.
ー Każdy ma swoje problemy i własną ciemną stronę, której nie chce pokazywać innym. Jednak sztuka tkwi w tym, aby przepracować własny charakter i skupić się na swoich dobrych stronach, rozwijając wszystko, co jest w tobie dobre. Nie można tylko skupiać się na swoich słabych stronach i próbować ich całkiem wymazać. Jeśli będziesz to robił, nie ważne jak bardzo byś tego nie chciał, krok po kroku, powoli zaczną cię pochłaniać. Dlatego ー spojrzała mi poważnie w oczy ー Chcę abyś wykorzystał szanse, którą dostałeś od losu. Życie daje ci tyle, ile z niego bierzesz. Więc pojedź tam i stań się osobą, na której twoja młodsza siostra będzie mogła polegać i z dumą mówić, to jest mój brat. Nie daj się pochłonąć przeszłości, ale nie zapominaj o niej, tylko staraj się ją zaakceptować i wyciągnąć ile tylko zdołasz. Nie zadręczaj się pytaniami w stylu , czy na pewno jestem w stanie to zrobić. To nie ma znaczenia. Zrób to i tyle ー spojrzałem na nią nieco zaskoczony. Wyraz jej twarzy złagodniał, a na usta wpełzł delikatny uśmiech.
ー Wciąż nie wymyśliłam dla niej imienia ー powiedziała, dotykając delikatnie dłonią brzucha. ー Chciała bym abyś to ty je nadał ー Przygryzłem policzek w zamyśleniu. Na chwilę pokój znów ogarnęła cisza.
ー Yunae ー powiedziałem niepewnie ー Skoro nazwisko naszej rodziny oznacza ciemność, chcę aby ona była światłem księżyca, które ją rozproszy ー
ー Łacina? ー spytała kobieta, na co kiwnąłem lekko głową.
ー Nietypowo, ale pięknie. Podoba mi się ー