Ku mojemu zaskoczeniu i zawodowi żadną bestia nie przeszkadzała mi w dalszej drodze na szczyt. Szczerze liczyłam że jeszcze coś mnie zaatakuje i pozwoli trenować w walce.
Czekaj. Czy zamieniłem się w maniaka walki? Zatrzymałam się myśląc o tym jednak myślę że jestem raczej maniakiem nie treningu dla treningu a raczej maniakiem treningu dla stania się silniejszym co jest o wiele lepsze. Jak byłam na szczycie w wulkanie ciągle było jezioro lawy więc postanowiłam wykorzystać ciało smoka. Zaczęłam demontować ciało.
Najpierw pobrałam całą pozostałą krew i umieściłam ją w magicznych flakonach konserwacyjnych. Następnie spokojnie wyciągnełam oczy a potem wrzuciłam do słoików. Przetworzenie skóry było trudniejsze z względu na same rozmiary, może nie była tak twarda jak na przykład smoków w fairy tail ale ciągle był to doskonały magiczny materiał do zaklinania mogę nawet użyć transmutacji aby zamienić łuski w nici do ubrań.
Okazało się też w trakcie tego demontażu smoczego trupa że czarodziejka jest całkiem zdolną w tego typu sprawach i wszelkich robótkach ręcznych, co patrzą z perspektywy ma sens w końcu umie robić eliksiry i różne magiczne narzędzia.
Jak skończyłam akurat zdążyłam na widowisko. Ława zaczęła bulgotać i opadać dopuki w pełni nie odpłynęła a na jej miejsce wystrzelił gejzer gorącej wody jednak potem się uspokoiło i było spokojne jezioro.
Podeszłam na granice sadzawki zanurząc czubek palca potwierdzając że jest przyjemnie ciepła do kąpieli. Po tym teście zdjęłam ubranie i położyłam je w bezpiecznej odległości od wody.
Weszłam do wody i zanurzając się w pozycji siedzącej po szyję w wodzie. To było na prawdę przyjemna kąpiel. W pewnym momęcie wyciągnęłam nawet wino, którego oczywiście jest tam mnóstwo jak innych alkoholi i złoty kieliszek.
W pewnym momencie jak wpatrywałam się w gwieździste niebo moje zmysły ostrzegły mnie o zagrożeniu. Spojrzałam w górę widząc na krawędzi wulkanu osobę.
Była to wysoka kobieta o niebieskich oczach wokół których miała czerwone znamiona i długich, dzikich cynobrowych włosach. Miała ma sobie białą koszule odsłaniającą jej spory dekolt, jednak ciągle nie tak wielki jak mój, narzuciła na to długi, ciemnoniebieski płaszcz z długimi rękawami i wysokim kołnierzem. Koszulę zdobiła tkanina w pionowe paski na brzegach i kołnierzu oraz wzdłuż rękawów, które trzymała podwinięte do łokci. Aby utrzymać koszulę razem, nosiła fioletową szarfę wokół talii. Miała na sobie białe spodnie. Miała też dziki uśmiech patrząc na mnie.
Oczywiście rozpoznałam te kobietę jako Mereoleone Vermillion, nie dość że jest jedną z najsilniejszych osób na tym świecie, wiedziałam że jest być może nawet jedyną osóbą, która wie o tym miejscu i nie spodziewałam się że ją spotkam.
Dotarła do mnie jednym skokiem i przykucnęła patrząc mi w oczy.
-Szczerze nie spodziewałam się że zobaczę tutaj kogokolwiek innego. - Powiedziała radośnie. - Więc jak tu trafiłaś?
-Przyjechałam do Wielkiej Stefy many trening. - Powiedziałam bez kłamstwa wiedząc że ta kobieta może mnie bez wątpienia obecnie jednostronnie pobić. - Jak zatrzymałam się u szczytu wulkanu by rozłożyć bestie którą pokonałam pojawiło się gorące źródło i postanowiłam wziąść kąpiel.
-Rozumiem. - Powiedziała kiwając do mnie głową. - W takim razie jutro będziesz trenować z mną. - Następną rzeczą jaka się wydarzyła po tych słowach była lwia łapa zrobiona z ognia trzymająca mają głowę. - Zrozumiano?
-Tak! - Powiedziałam głośno po czy puściła mnie.
-Dobrze! - powiedziała. - To jak się nazywasz dziewczyno?
-Yuichi Yamaka. - Odpowiedziałam wyciągając do nie rękę.
-Mereoleona Vermillion. - Stwierdził podając mi rękę po czym wskazała na moją butelkę wina. - Masz więcej?
Skinęłam jej na to głową po czym wyciągnęłam kryształową szklankę i sake, którego Gilgamesh też najwidoczniej dużo uzbierał mimo że nie pił po czym postawiłam je na stoliku które zrobiłam z magii tworzenia metalu.
-Dziekuje. - Powiedziała chwytając kieliszek i nalewając alkohol po czym wzięła łyk. - Całkiem całkiem. - skomplementowała.
Dalsza część tego wieczoru przebiegła spokojnie i całkiem miło na spójnej kąpieli i piciu razem z Mereoleoną. Potwierdziłam też żo w ogóle nie czuję obecnie pociągu do kobiet, widząc Mereoleone nagą nie czułam absolutnie nic poza co najwyżej docenieniem jej formy fizycznej.
-Przyznaję ci. - Powiedziała w pewnym momęcie biorąc łyk. - mimo że pijesz jak jakąś małą, elegancka panienka to pijesz lepiej niż większość z nich, one by już majaczyły albo kąpletnie leżały.
Zaskoczyłam mnie ten komplement jednak szybko na niego zachichotałam lekko.
Opowiadała też całkiem ciekawe historie o swoich przygodach.
-Byłam w jakiniach pod górami w wielkiej strefie many na granicy z królestwem heart kiedy nagle spotkałam gigantycznego lodowego robaka. - opowiadała. - normalne mają z trzydzieści metrów długości ale ten był prawdziwym gigantem wśród swojego gatunku, był z trzy razy dłuższy niż normalny a także z około pięć razy większą magiczną. Kolejną jego irytująca cechą było to jak ciągle wołał inne robaki którymi się zasłaniał. Pewnie był jakąś alfą czy czymś takim. Jednak to i tak tylko odwlekało dla niego nieuniknione. Jednak ciągle był niczym w porównaniu z lewiatanem którego spotkałam jak wybrałam się na dłuższą wyprawe na morzu. Miałam tylko niewielką łódkę o wodę i jedzenie musiałam czerpać z ryb, ewentualnie długich glonów docierających blisko powierzchni od czasu do czasu. Sama nie wiem jak dokładnie daleko byłam od lądu jednak spotkałam te bestie, która była cholernie silna i irytują. Używała magii wody i powodował straszne fale, gdyby nie to że wzmocniłam moją łódkę maną to by się rozpadła w drzazgi. Walka absolutnie się opłaciła. - Zrobiła na chwilę przerwę w opowieści by się zaśmiać. - Nie dość że to była dobra walka to ta bestia była jeszcze absolutnie przepyszna.
-Brzmi to jak naprawdę ekscytującą przygodę. - Powiedziałam wpatrując się w niebo. - Bez wątpienia ciekawie byłoby przeżyć taką przgode.
-Jeszcze przeżyjesz dziewczyno. - Skomentowała. - Masz w końcu przed sobą jeszcze całe życie a już możesz się pochwalić dotarciem tutaj. Większość tych zapatrzonych w siebie szlachciców w twoim wieku by pewnie nie pokonała nawet połowy trasy tutaj. - Muszę przyznać że jeśli chce potrafi być naprawdę miłą kobietą.
Po kąpieli zaprowadziła mnie do swojego obozu, czyli stosik futer na których może spać. Sama jednak miałam własny śpiwór który zabrałam z domu .
-Lepiej szybko kładź się spać. - Powiedziała. - Bo jutro będzie męczący dzień.
Położyłam się w śpiworze patrząc w niebo na gwiazdy. Zaskakująco szybko udało mi się zasnąć jednak to mogło być spowodowane dość intensywnym treningiem tego dnia. Powoli zamnknęłam oczy i spokojnie usnęłam.