Rozdział 4

-Pobudka dziewczyno. - Obudził mnie krzyk połączony z chwyceniem za głowę. Szybko pod wpływem tego ocknęłam się i zorientowałam że to Mereloleona trzyma mnie swoją ognistą łapą w powietrzu uśmiechając się od ucha do ucha.

-Już wstałam! - Wykrzyknęłam od razu jak tylko się rozbudziłam.

-Dobrze. - Powiedziała kiwając głową i stawiając mnie na ziemi. - W takim razie chodź.

Odwróciła się na pięcie i poszła ostatecznie pobiegłam za nią jakiś kilometr od "obozu" zatrzymała się i wyciągnęła grimuar. Skierowała się następnie w moją stronę w pozycji bojowej.

-Najlepsze ćwiczenie to praktyka. - Powiedziała. - Więc daj z siebie wszystko.

Postanowiłam pójć na całość więc wyciągnęłam mój grimuar na który rzuciła okiem. - czterolistna co? - Powiedziała lekko zaskoczona. Nic dziwnego w końcu to w cholerę rzadkie, w końcu przez pięćset lat nie pojawił się nawet jeden.

Zaczoł się unosić obok mnie i otworzył się na jednej stronie z zaklęciem wzmacniającym.

-magia metalu: rękawice bojowe. - wymamrotałam po czym na moich dłoniach pojawiły się eleganckie rękawice do łokci z ostrzami na końcu każdego palca oraz małymi tarczami na za nadgarstkami. -magia metalu: buty bojowe. - Po tym zaklęciu pojawiły się buty do kolan z sprężynami w podeszwach oraz macnymi czubami butów.

Przyjęłam pozycje jak rym miała zaszarżować w jej stronę, jednak zamiast tego. - Magia elementalna: lodowa lanca. - Wystrzeliłam w nią atakiem dystansowym. Przez ułam sekundy była zaskoczona ponieważ spodziewała się szarży jednak ona tylko się zaśmiała z tego. I po prostu rozbiła lance jakby była muchą. Zaczęła mnie następnie atakować rzucając ognistymi łapami. - Magia elementalna: zamieć śnieżna. - zablokowałam atak tworząc wokół nas zamieć jednak nie robiła sobie z tego czegokolwiek po prostu dalej atakowała szarżują aby przejść do walki w zwarciu z śmieszną. Zaczęłam otwierać bramy babilonu strzelając do nie naddźwiękowymi broniami wszelkiej maści miecze, topory, włucznie, halabardy i wszelkie inne. To już spowodowało jej większe problemy spowalniając ją lecz nie zatrzymując. Używając sword blacksmith zaczęłam wyrastać z niemi miecze absorbujące ciepło, tworzące wodę oraz śnieg.

-Całkiem sprytnie. - Powiedziała wymieniając z mną ciosy gołymi pięściami kiedy ciągle strzelałam dziesiątkami broni na sekundę broń wymieszaną z lodowymi zaklęciami a ona kątrowała to swoimi zaklęciami. - Wpływanie na otoczenie to dobra sztuczka. - jak mówiła temperatura zaczęła rosnąć. - Jednak musisz zrobić to lepiej!

Jak skończyła mówić przyspieszyła pokazując że się powstrzymuje. Zaczęłam zbierać rany które leczyłam magią światła. Zmusiła mnie do użycia paru zaklęć wzmocnienia fizycznego i stworzyć więcej mieczy aby za nią nadążyć. Wyglądała jakby się doskonale bawiła i bez wątpienia tak było.

Walka dewastowała nasze otoczenie jednak nie zwracaliśmy na to zbytniej uwagi. Wcześnie zielony las wokół nas w promieniu stu metrów przekształcił się w połowie spalone pustkowie a w drugiej połowie zamrożoną rzeźbę lasu.

Walka przeciągnęła się do godziny w czasie, której cały czas zwiększała swoją prędkość, siłę i ilość ataków zmuszając mnie do dostowania się. Skończyło oczywiście się na tym że zamieniłyśmy wszystko albo w popiół albo lodową rzeźbą, albo też zamrożonym popiołem. Jednak ostatecznie bitwa układała się na moją niekorzyść, miałam dziesiątki ran których nie nadążałam leczyć, a Mereloleona nie miała choćby zadrapania, mana też mi powoli się kończyła.

W końcu postanowiła zakończyć walkę jednym potężnym ciosem w brzuch który mnie powali na ziemię.

Pov Mereloleona Vermillion

Musiałam przyznać że się nie zawiodłam. Pierwotnie planowałam po prostu odpocząć w gorących źródłach jednak natrafiłam na te dziewczynę.

Z początku to była lekka ciekawość płynącą z tego że sama tam dotarła, co do czego jestem świadoma że większość w ogóle nie miałaby woli osiągnąć. Potem doszła ciekawość co do jej dziwnej magii, jakiś kieszonkowy wymiar, tworzenie metalu, specjalnych mieczy i lot będący naprawdę delikatny.

Muszę się jej puźniej zapytać jaką jest jej magia.

Potem jednak w tej walce pokazała determinację, widziałam że była świadoma tego że nie wygra z mną jednak szło na całość i rozwijała się w środku walki, spowodowała nawet że miałam parę kropel potu na czole co jakby nie patrzeć jest pewnym osiągnięcie a jeszcze parę lat a może z mną wygra. Jednak mimo wszystko nie jest zła w końcu nie dawałam jej żadnych forów poza tym że nie próbowałam jej aktywnie zabić ani okaleczyć.

-Chodź śpiąca królewno. - Powiedziałam podnosząc ją paroma ognistymi łapami a potem zaniosłam do obozu i położyłam na jej śpiworze. Po drodze przyjrzałam się jej grimuarowi. Nie spodziewałam się też z początku że będzie miała czterolistny. Włożyłam puźniej jej grimuar do dłoni i usiadłam na futrze aby zaczekać aż dziewczyna się obudzi.

Pov Yuichi Yamaka

Otworzyłam powolk oczy i byłam cała obolała oraz wyczerpana. Rozejrzałam się dookoła zabaczyłam że leże na moim śpiworze a Mereloleona siedzi na swoim futrze.

-Część śpiąca królewno. - Powiedziała mi jak zobaczyła że wstałam.

Wtedy zrobiliśmy sobie przerwę a ja wykorzystałam by spojrzeć na panel i zobaczyłam znaczny wzrost asymilacji czarodziejki ale mniejszy gilgamesha. Postanowiłam popracować nad łuskami bestii którą pokonałam. Zaczęłam używać transmutacji aby przybrały kształt nici do szycia. Zaczęłam wtedy rozbić ubranie a Mereloleona zadała pytanie.

-Dziewczyno. Powiedz, jaką jest twoja magia?

-Moja magia jest bez atrybutu. - Powiedziałam na co lekko niosła brew. - Możliwe jest nadanie zaklęciu atrybutu poprzez otpowiednią strukturę zakelicia i… - Zaczęłam dalej tłumaczyć technikalia zaklęć, jednak…

-Dobrze dziewczyno, wystarczy. - Powiedziała przerywając mi w pewnym momęcie. - Szczerze nie spodziewałam się że zaczniesz cały wykład. - Naglę też się zaśmiała jakby przypomniała sobie dobry żart. - Julius cie pokocha.

Pomyślałam o tym i faktycznie by mnie polubił więc też dołączyłam do śmiechu.

Dalej przez parę godzin siedzieliśmy abym mogła się zregenerować po czym wruciliśmy do wielkie strefy many wulkanu.

-Dobrze. - Powiedziała jak chwyciła mnie za głowę swoją ognistą łapą. - Wzmocnij maksymalnie swój mana skin.

Zrobiłam od razu jak mówiła nie mając pojęcia co planuje.

-Jak to mawia Yami. - Stwierdził przyjmując pozycje do rzucenia mną na co przełknęłam ślinę. - Przekrocz swoją granice!

Wtedy mną cisnęła w środek jeziora lawy. Ona jest absolutnie szalona! Na szczęście potrafię latać.

-Dlaczego to zrobiłaś? - Zapytałam się ją zszokowana tym co zrobiła.

-Czy to nie oczywiste? - Zapytała się jakby to było coś oczywistego. - Częścią treningu jest oczywiście przygotowanie się na nieoczekiwane a poza tym, prosta kąpiel lawy by Ci raczej aż tak nie zaszkodziła.

Potem przeprowadziliśmy normalniejszy trening kontroli many i fizyczny, utrudniony jednak tym że był w Wielkiej strefie many i w każdej chwili coś mogło nas zaatakować. Ku mojemu zaskoczeniu zaatakowała nas kolejną smoczo podobna bestia będąca taka sama jak ta co spotkałam poprzedniego dnia. Najwidoczniej jest to gatunek powszechniejszy niż mi się wydawało. Skończyłyśmy dzień kąpiąc się w gorącym źródle aby odpocząć.

W ten sposób przebiegł mi pierwszy dzień treningu z Mereloleoną.