Rozdział 18

Następnego dnia Irina zaczęła nas oprowadzać po Rzymie co akurat przebiegło bez większych problemów. Jedna oprowadzenie po watykanie było o wiele trudniejsze, 2 końcu to siedzibą główną kościoła i o ile nadprzyrodzona strona nie przejmuje się zbytnio przyziemnymi turystami to wjazd jako część świata nadprzyrodzonego jest o wiele bardziej upierdliwa. Było to jednak zrozumiałe w końcu to siedzibą główną ich frakcji.

W końcu jednak udało nam się wejść a Irina najpierw oprowadziła nas po przyziemnej części miasta zanim nie spotkaliśmy się z jej przyjaciółką, Xenovia Quarta.

Była dziewczyną w naszym która miała niebieskie włosy z zieloną farbowaną grzywką oraz brązowe włosy. Nosiła natomiast dość normalne ubranie jednak miała na szyi krzyż.

-Xenovia! - Wykrzyczała Irina machając do nie. - Przedstawiam ci Yuichi. Moja przyjaciółka z Japonii o której Ci wspominałam.

-To przyjemność cię poznać. - Powiedziała podając mi rękę.

-Wzajemnie.

Dalej zabrała nas budynku które najwidoczniej był domem Xenovi, a raczej jej opiekunki, Griselda Quarta.

Tam spotkaliśmy ją dość szybko spotkaliśmy bo akurat była. Była kobietą która mimo swojego rzeczywistego wieku trzyma się naprawdę dobrze się trzymała, miała północno Europejską urodę o niebieskich oczach i bląd włosach.

-Xenovia. - Powiedziała od razu jak nas zobaczyła a jej wzrok szybko padł na mnie i moją mamę. - Widzę że przyprowadziłaś Irine, a kim są pozostali goście?

-To jest Yuichi Yamaka. - Powiedziała wskazując na mnie. - Jest przyjaciółką Iriny jeszcze z Japonii a to jest jej matka Fubuki Yamaka.

-Rozumiem. - Powiedziała po czym podała mi rękę. - Miło mi cię poznać. Irina wielokrotnie mi o tobie wspominała.

-Mi też jest miło poznać. To przyjemność poznać jednego z najsilniejszych obecnie żyjących egzorcystów.

To nie spowodowało u niej żadnej zmiany twarzy czy widocznej reakcji, co nie jest dziwne w końcu byliśmy tu legalnie za zgodą kościoła więc bez wątpienia ktoś taki jak ona wiedziała o tym że byłam częścią świata nadprzyrodzonego.

-Dla mnie to też przyjemność spotkać reinkarnację Gilgamesha. Xenovia? - Powiedziała odwracając się od mnie. - Może pójdziesz z Iriną i Yuichi pozwalając dorosłym porozmawiać.

-Dobrze. - Powiedziała wstając a ja z Iriną poszliśmy jednak przez chwilę jeszcze nie spuszczałam wzroku z Griseldy.

Na zewnątrz Xenovia zwróciła się do mnie i zadała pytanie. - W jaki sposób walczysz?

-Przez większość czasu używam magii jednak jak walka staje się poważniejsza używam broni.

-Rozumiem. - Powiedziała dalej bez większych emocji, Boże ta dziewczyna jest chyba najmniej emocjonalną postacią po Koneko i chyba najbardziej bezwstydną zaraz obok Kuroki obie w końcu wprost proszą aby. - W takim razie co powiesz na porównanie umiejętności?

-Dobrze. - Powiedziałam wiedząc że najpewniej wygram w końcu niezależnie od tego jak dobrze była wyszkolona ma bez wątpienia przytłaczająco niższe statystyki od mnie.

Zaprowadziła mnie do czegoś co można opisać jedynie jako tajnie przejście za regałem z książkami. - Klasyka. - Powiedziałam patrząc na to sprawiając że Irina zachichotała jednak Xenovia nawet nie drgnęła na to.

Dalej szliśmy siecią podziemnych tuneli które najpewniej rozciągają się pod całym watykanem, tworząc praktycznie drugie miasto dla nadprzyrodzonej strony kościoła, łącząc miejsca na powierzchni oraz mając całą sieć obiektów pod ziemią. W niektórych miejscach było trochę przerostu formy nad treścią, duża część korytarzy przywodziła na myśl gotycki kościół a nawet prosta sala szkoleniowa wyglądała na katedrę.

Stanęliśmy na dwuch końcach czegoś co można opisać arenę do pojedynków szermierczych i trzymaliśmy drewniane miecze treningowe wzmocnione magią wzmacniającą.

Staliśmy tam przez chwilę w bezruchu czekając na ruch drugiej strony zanim w końcu Ruszyliśmy na siebie z minimalnymi różnicami w czasię. Starliśmy się mieczami zatrzymując się i siłując, oczywiście sama nie podchodziłam do tego zbyt poważnie, gdybym włożyła w to całą siłę to by uderzyła w ścianę za sobą.

Ścieraliśmy się potem mieczami wielokrotnie, Xenovia używała obu rąk trzymając miecz a ja bawiłam się zwalniając do jej tępa aby mogła za mną nadążyć. Chwilę w tyn sposób się bawiłam z nią a nasza walka zaczęła przyciągać coraz więcej ludzi którzy ją obserwowali. W końcu postanowiłam się przestać bawić i pojedyńczym ruchem wyrzuciłam jej miecz z ręki po czym przyłożyłam własny do jej gardła.

-Wygrałam. - Powiedziałam do niej spokojnie z lekkim uśmiechem.

Wtedy usłyszałam wolne oklaski. Spojrzałam i zobaczyłam ich źródło. Był to starszy mężczyzna o pomarszczonej twarzy starca w wieku ponad osiemdziesięciu lat ale jego ciało absolutnie temu przeczyło. Serio Pudzian w porównaniu z nim wygląda na chude popychadło a także jest ponad dwu metrowy olbrzymem.

-Muszę pochwalić umiejętności obu stron. - Powiedział łagodnym głosem należącym do dziadka. - Jednak bitwa mimo tego była dość jednostronna.

Zeskoczyłam z areny pojedynkowej w jego stronę i zaczęliśmy iść w swoją stronę spotykając się po środku.

-Muszę przyznać że to zaszczyt poznać najsilniejszego czystego człowieka obecnych czasów, Panie Vasco Starda.

-Ho ho ho. Nie musisz być taka formalna młoda damo. Sam muszę przyznać że nie spodziewałem się że spotkam reinkarnację tak starego herosa jak Gilgamesh skoro do tej pory nigdy to się nie przydarzyło.

-Rozumiem. Słyszałam już trochę o pańskiej wielkiej siłę. Czy zaszczyci mnie Pan pojedynkiem.

-Skoro ładnie prosisz to kim jestem by odmówić? Wolisz użyć broni treningowej czy prawdziwej?

-Wolę użyć przwdziwej broni w tym pojedynku.

Skinął mi na to głową po czym wyciągnął duży miecz pałaszowy o unikalnym kształcie z niebieskim ostrzem i złotą krawędzią. Miecz posiadał półokrągły jelec po lewej stronie rękojeści, sięgający do dołu tuż nad głowicą, z niewielkim przedłużeniem po prawej stronie rękojeści. I te miecz był naprawdę duży, w rzeczywistości był wyższą od mnie jednak w rękach tego olbrzyma wydawał się pasować jak zwykły miecz. To czym był ten miecz było oczywiste, był to durandal DxD.

Zastanawiałam się przez chwilę czy użyć jakiegoś wyjątkowego miecza, ostatecznie użyć durandala z bramy babilonu oraz wyciągnąć mój grymuar w wyrazie szacunku dla mojego przeciwnika. Może nie był jedną z najpotężniejszych istot na świecie, nawet nie blisko, jednak nawet tłumiąc moc mojego wzroku mogłam bez wątpienia stwierdzić że jest jedną z najszlachetniejszych a jego siła jak na człowieka bez żadnego nadprzyrodzonego dziedzictwa, tylko powinnictwem z świętym mieczem! była niezwykle imponująca.

Znowu zajęliśmy naprzeciwko siebie pozycje gotowości do walki z bronią w pozycji do ataku Staliśmy tak jak wcześniej ja i Xenovia tylko znacznie dłużej jednak w końcu Ruszyliśmy na siebie wzmagając wiatr, dla zwykłego człowieka wyglądałoby to jakbyśmy się teleportowali jedna w rzeczywistości byliśmy po prostu tak szybcy że po prostu normalny człowiek by nie nadążył.

Mój przeciwnik wzmocnił się świętą mocą płynącą z systemu Boga która pozwoliła mu dorównać mojej siłę wzmocnionej poza fizyczne granice dzięki boskiej krwi. Przez zaledwie ułamek sekundy siłowaliśmy się zanim nasze ramiona zdawały się zniknąć jedna w rzeczywistości wymienialiśmy niezliczone ciosy naszymi brońmi.

-Ha ha ha! - Zaśmiał się radośnie w czasie naszej wymiany dość głośno by każdy na sali go usłyszał. - Nawet nie wiesz jak ten stary człowiek się cieszy z tego że następne pokolenie może sobie poradzić bez nas starców i w końcu możemy odpocząć.

-Proszę się nie rozpędzać z tą emeryturą. - Odpowiedziałam równie głośno co on. - W końcu nie przekazał Pan jeszcze wszystkiego.

-Masz rację. Może faktycznie trochę za bardzo się piesze.

Tak wymienialiśmy z sobą ciosy dopóki nie postanowiłam zakończyć bitwy.

-W wyrazach szacunku zakończę te walkę jednym, Ostatecznym atakiem. - Ogłowisiłam zanim cofnęłam się i wykonałam atak wywołują prawdziwe imię mojej broni. - Daj mi cud! Durandal!

Moją broń otoczyły niezwykłe ilości świętej mocy, dość duże by wymazać nawet istotę tak silną jak diabeł klasy szatana pojedyńczym za zamachem. Cała te moc skierowałam w jeden cios który Vasco próbował zablokować jednak to było, niestety dla niego, poza nim. Cios przedarł się przez jego obronę jednak powstrzymałam go aby nie spowodował trwałych obrażeń.